wtorek, 2 grudnia 2014

Jak być eko i nie zwariować ...

Pewnie każdy z Was ma swoją odpowiedź na to pytanie, ja jednak chciałabym podzielić się z Wami moimi osobistymi doświadczeniami. Nigdy nie byłam (i pewnie nie będę!) eko-fanatyczką. Ale chciałam zdrowo żyć. A przynajmniej ZDROWIEJ.

Zauważyłam, że jakość żywności pogarsza się z roku na rok. Wędliny, które kiedyś różniły się między sobą smakiem, teraz praktycznie różnią się tylko nazwami …
Krajowe truskawki zaczęły smakować prawie tak samo jak hiszpańskie. Jałowo. Za to wyglądają pięknie. Truskawka kaszubska, która kiedyś była mniejsza i ciemniejsza od tej z centralnej Polski – teraz wygląda tak samo. I … nie smakuje.

Zamiast serów w marketach można kupić wyroby seropodobne.  Są korzystne cenowo, jednak z serem mają niewiele wspólnego – są produkowane z mleka w proszku, skrobi pszennej (GMO!) i tłuszczu roślinnego. Mleko tylko UHT, ogórki kiszone – strach się bać. Jajka od barrrrdzo nieszczęśliwych kur.

Nie chciałam dłużej brać w tym udziału. Nie tylko dlatego, że takie jedzenie człowiekowi po prostu nie służy. Także dlatego, że to nie fair. W stosunku do planety, do tych wszystkich zwierząt hodowlanych i wreszcie do ludzi, którzy produkują żywność w sposób etyczny.
Teraz już nie jem wędlin. Ograniczyłam jedzenie mięsa do dwóch razy w tygodniu, przy czym kupuję je wyłącznie na hali targowej, z małych masarni. Nie kupuję wieprzowiny (świnia się nie poci, więc toksyny, czyli np. antybiotyki, którymi faszerowana jest za życia, kumulują się w mięsie!), ani kurczaków (antybiotyki, hormony!).

Kupuję nieprzetworzone, sezonowe i lokalne produkty. Na śniadanie jem jaglankę, owsiankę lub omlet (z jajek od szczęśliwych kur, które chodzą po podwórku, wiedzą, co to światło słoneczne i znoszą JEDNO jajko dziennie; albo i nie). Wolę zjeść mniej, a lepszej jakości. Gotuję zupy i kompoty, pijemy kranówę ;) Nie kupuję wody mineralnej (albo sztucznie mineralizowanej) w plastikowych butelkach.

A propos – wiedzieliście, że woda w Trójmieście ma doskonałą jakość i MOŻNA ją pić prosto z kranu? Sprawdźcie na: www.sng.com.pl

Piorę raz w tygodniu (w dwuosobowym gospodarstwie domowym to całkowicie wystarczy), od jakiegoś czasu wyłącznie w orzechach piorących.

Do czyszczenia kupuję tylko produkty niemieckiej marki FROSCH. Są powszechnie dostępne, nawet w dużych marketach, no i nie są droższe od innych, kompletnie nieekologicznych produktów chemii gospodarczej. Czasem nawet TAŃSZE. A są: biodegradowalne, nietestowane na zwierzętach (!!!) i nie zawierają szkodliwych (nie tylko dla środowiska, dla ludzi także!) substancji, takich jak: fosforany, borany, formaldehyd, NTA, EDTA, PCW czy związki chlorowcoorganiczne …

Bycie eko w gruncie rzeczy nie jest trudne. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz