poniedziałek, 16 marca 2015

Czy można być ZDROWO uzależnionym?

Dziś włożę kij w mrowisko i pewnie narażę się na liczne hejty. Ale raz kozie smierć ;) W końcu ktoś kiedyś musi poruszyć temat uzależnienia od ... sportu.



Sport to dzisiaj modne hobby. Modne do tego stopnia, że nie uprawianie ŻADNEGO sportu grozi nieomal wykluczeniem społecznym. Tymczasem rośnie rzesza ludzi uzależnionych od sportu. W większości są to mężczyźni, ale nie brakuje również Pań nałogowo biegających na siłownię.

Trudno jednoznacznie powiedzieć, co jest przyczyną tego stanu rzeczy. Pewnie przyczyn jest wiele, od "zwykłej" samotności (w przypadku kobiet), kultu ciała i (wiecznej) młodości, po życie w pokoju przez ostatnie 60 lat (kiedyś mężczyźni chodzili na wojnę, dziś w poszukiwaniu mocnych wrażeń uprawiają triathlon lub biegają w ultramaratonach ...). Bo ja zresztą wiem – nie jestem psychologiem społecznym, ani nawet nie aspiruję.

Uzależnienie od sportu nie jest, wbrew temu, co mówią sami zainteresowani (a nazywając rzecz po imieniu – sami uzależnieni), niczym dobrym. Nie można w żadnym wypadku nazwać go uzależnieniem POZYTYWNYM. Po prostu NIE MA czegoś takiego jak uzależnienie pozytywne, umówmy się. Uzależnienie od sportu jest takim samym uzależnieniem jak to od wódki, czy heroiny. Zaczyna się niewinnie, a po pewnym czasie rujnuje zdrowie, relacje, a w końcu – całe życie. Samego zainteresowanego, jak i jego bliskich (jeśli oczywiście ich ma).

Nie będę rozpisywać się na temat symptomów uzależnienia od sportu (jeśli jesteście zainteresowani – poszukajcie sami, jest tego w necie całkiem sporo). Ale żeby lepiej zobrazować temat, przytoczę kilka przykładów z bliższego i dalszego podwórka.


Damian (lat 32), nałogowy rowerzysta

Skończył AWF, bo sport zawsze był jego pasją. Wiecznie bezrobotny, po nieudanym małżeństwie, z chorym dzieckiem, którym opiekuje się z doskoku, a właściwie podrzuca mamie, bo sam przecież "musi zrobić trening". Znika wtedy na kilka godzin, a mama (starsza kobieta) ledwo sobie radzi, bo dziecko wymaga naprawdę intensywnej opieki.
Na trening zawsze ma czas, na szukanie pracy – niekoniecznie. Damian pomimo braku stałych dochodów ciągle inwestuje w sport – wyjazdy (również zagraniczne), sprzęt, wpisowe na zawody ... Pieniądze pożycza od kogo się da – ale głównie od rodziców-emerytów. Nie oddaje, bo nie ma z czego. Nikt się już zresztą temu nie dziwi. "Sport to całe moje życie, nie potrafię inaczej" – tłumaczy.


Paweł (lat 45), uzależniony od biegania, triathlonista

Własna firma, dom, żona, dziecko. Trenować zaczął niedawno, prawdopodobnie pod wpływem kryzysu wieku średniego ("jeszcze wam pokażę, na co mnie stać"). Spodobało mu się, bo zaczął mieć wyniki. Zachęcony sukcesem, każdą wolną chwilę spędza na treningach, podczas gdy jego żona (bardzo atrakcyjna kobieta!) siedzi sama w domu, a z kilkunastoletnią córką Paweł prawie nie ma kontaktu. Po treningach wraca do domu zmęczony do nieprzytomności i ... pije. Żeby się zrelaksować po wysiłku. Często zasypia potem w salonie przed tv ...
Pomimo tak intensywnego uprawiania sportu (a może właśnie dlatego) zaczął mieć ostatnio poważne problemy zdrowotne. Które – jak każdy twardziel – ignoruje ("nic mi nie jest").


Dominika (lat 35), uprawia wszystko, co się da: bieganie, rolki, rower, wspinaczkę, sztuki walki, a w "wolnych chwilach" wpada na siłownię 

Pani inżynier, bezdzietna mężatka. Do biegania namówił ją mąż, na swoją własną zgubę. Teraz Dominika w każdy weekend zadręcza go coraz to nowymi aktywnościami. Bo przecież "tego jeszcze nie próbowali". Mąż, Darek, przestał panować nad sytuacją. Nie wie, co robić. Jest wykończony każdym kolejnym "ekstremalnym" weekendem (po tygodniu intensywnej pracy w firmie komputerowej) i od czasu do czasu chciałby po prostu posiedzieć przed tv i podłubać w nosie, ale trochę wstyd mu się do tego przyznać. Bo wyszedłby na cienkiego Bolka. Przed babą. Próbował podstępem ograniczyć nadmierną aktywność fizyczną żony proponując inne rozrywki (kino, kawiarnia i spacer), ale spotkał się z druzgocącą reprymendą, wręcz z agresją. "Odpoczywał to będziesz w grobie" – wysyczała Dominika i poszła obrażona na siłownię ... Sama. Nie dziwota, że Darek ma powoli dość. I sportu, i związku.


Andrzej (lat 50), nauczyciel WF, trener karate, obecnie od ponad roku na zwolnieniu lekarskim

Ma kochającą, wyrozumiałą żonę i troje dorosłych dzieci, które już poszły w świat, mógłby więc bez ograniczeń oddawać się swojej pasji. Mógłby, gdyby nie zrujnowane stawy (liczne kontuzje, trzy operacje). Więc siedzi w domu, głównie przed tv (ma wszystkie możliwe kanały sportowe) i ... zrzędzi. Już nigdy nie będzie w pełni sprawny fizycznie. Jest niemal pewne, że (w dalszej perspektywie) czeka go wózek. I uzależnienie od bliskich, których całe życie zaniedbywał, poświęcając większość czasu  i energii na treningi.


Jest też jeden wyjątek, który potwierdza regułę ...

Ostatnio poznałam Radka (lat 39). Bardzo fajnego, poukładanego chłopaka, również inżyniera. Biegał przez kilka lat ("bo to modne", jak sam mówi), ale w którymś momencie zaczął mieć kłopoty z kolanami. Więc przestał, tak po prostu. Posłuchał swojego organizmu. Teraz chodzi na lekcje gry na gitarze i sprawia mu to dużo większą frajdę (i również podnosi energię!).  Jego jedyną aktywnością fizyczną są długie spacery z pieskiem ;)  I z żoną (dzieci jeszcze nie mają), która oprócz tych spacerków chodzi raz w tygodniu na jogę ...
Czyli, jak widać, można też po ludzku, normalnie.


A co DAJE człowiekowi sport? Oprócz endorfin, głównie poczucie, że "mogę". Bardzo ważne w czasach, w których na coraz mniej rzeczy mamy wpływ ... Pewnie dlatego tak łatwo się uzależniamy. Właśnie od tego (iluzorycznego) poczucia MOCY.

Ostatnią rzeczą, jaką chciałabym któtko omówić, to dieta współczesnego "sportowca". Poczesne miejsce zajmują w niej banany (które wychładzają i zaśluzowują organizm, oprócz tego są do granic możliwości naszprycowane chemią, bo nie dojrzewają przecież na plantacjach, tylko w dojrzewalniach), jogurty (działają bardzo podobnie jak banany), chude mięso (głównie z kurczaka, o którym pisałam wielokrotnie, więc tym razem oszczędzę), ryż (mieszany z plastikiem!) i sałaty (również nafaszerowane pestycydami). Do tego dochodzą napoje izotoniczne (sama chemia) i przeróżne suplementy. Które NIC nie dają. Kropką nad przysłowiowym "i" jest często alkohol. W dużych ilościach. Bo nałogi, jak nieszczęścia, chodzą parami ...
W tym kontekście naprawdę trudno się zgodzić ze stwierdzeniem, że SPORT TO ZDROWIE.

*Wszystkie imiona zostały zmienione

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz