wtorek, 16 grudnia 2014

Woda ZDATNA do picia


Pisałam już o kluczowym znaczeniu picia wody. Dużej ilości wody, codziennie*. Dzisiaj zajmę się tym, JAKĄ wodę pić. Bo woda wodzie nierówna ... 

Ta z plastikowych butelek, reklamowana jako źródło wszelkiej cudowności, wcale cudowna nie jest. Wręcz przeciwnie – szkodzi. Pomimo cennych minerałów, które widnieją na etykiecie. I być może nawet są w środku. Ale oprócz minerałów, są tam również cząsteczki plastiku (bisfenol A!), bardzo toksyczne i rakotwórcze. Dlatego – jeśli woda mineralna z butelki – to TYLKO ZE SZKLANEJ!
(Swoją drogą ciekawe, że w każdym niemieckim supermarkecie można dostać przynajmniej kilka rodzajów wody mineralnej w szklanych butelkach. A w Polsce ... króluje plastik!)

Drugim źródłem wody jest kran. I jeśli ktoś jest szczęściarzem i mieszka np. w Trójmieście lub Zakopanem (gdzie woda jest na tyle czysta, że MOŻNA JĄ PIĆ PROSTO Z KRANU), to jak najbardziej powinien z tego dobrodziejstwa korzystać. Jest tylko jedno "ale". Nawet tę dobrą wodę trzeba przed wypiciem UZDATNIĆ.

Wszyscy znamy instytucję filtra do wody. Filtr byłby całkiem ok, gdyby nie filtrował wszystkiego jak leci, czyli po prostu wody nie wyjaławiał. Najlepszy jest filtr działający na zasadzie odwróconej osmozy. Jest on jednak dość duży (instaluje się go na ogół pod zlewem) i kosztowny. No i po przefiltrowaniu wody należy zawsze pamiętać o jej ponownym "zmineralizowaniu", czyli dodaniu np. odrobiny różowej soli himalajskiej ...

Istnieje jednak jeszcze PROSTSZY (i zdecydownie tańszy) sposób na uzdatnianie wody. To ProBio ceramika (zdjęcie u góry), czyli koraliki ze specjalnej glinki zaszczepionej mikroorganizmami, która po wypaleniu emituje promieniowanie podczerwone dalekiego zakresu o wysokiej emisyjności. A mówiąc prościej – energetyzuje wodę, czyni ją "żywą" i "prawoskrętną" (czyli doborczynną dla żywego organizmu).

Ponieważ zawsze lubię eksperymentować i sprawdzać działanie takich nowinek, dokonałam kilku pomiarów przy pomocy wahadła. Nalałam wody z kranu do szklanki i sprawdziłam wahadłem - była "lewoskrętna" (negatywna) i miała zaledwie 2000 jednostek w skali Bovisa (6500 jednostek to tzw. wartość neutralna, każda niższa wartość wskazuje na promieniowanie negatywne!). Choć mieszkam w Gdyni i woda z mojego kranu teoretycznie powinna być zdatna do picia ... Jednak jej poziom energetyczny, jak się okazało, był bardzo niski.

Żeby ją doenergetyzować, wrzuciłam do szklanki JEDEN koralik ProBio ceramiki. Po pierwszej godzinie woda w szklance była prawoskrętna (dobroczynna) i jej poziom energetyczny wzrósł do 3000 jednostek w skali Bovisa! Po następnej godzinie nadal była prawoskrętna, a wahadło wskazywało już 3300 jednostek. Jak widzicie – jakość wody stale ulegała poprawie, choć proces ten zachodził stopniowo.

Zbadałam też wodę w czajniku, do którego miesiąc temu wrzuciłam 5 koralików ProBio ceramiki. Jest prawoskrętna i ma 9000 jednostek w skali Bovisa. Pijąc wodę o tak wysokiej wartości energetycznej, można naprawdę doładować akumulatory!

Dlatego u mnie w domu nawet w psiej misce z wodą "pływa" teraz obowiązkowo jeden koralik ;)


*Znając swoją wagę, możemy w łatwy sposób obliczyć, ile wody dziennie powinniśmy pić ... Po prostu dzielimy masę swojego ciała przez 30. Czyli jeśli ważymy np. 60 kg – powinniśmy pić okrągłe 2 litry wody dziennie (ŹRÓDŁO: Akademia Witalności). Przy czym przez "wodę" rozumiemy zwykłą wodę, bez dodatków! Wszystkie inne napoje (zarówno zimne, jak i gorące) powinny być czymś "ekstra".

Nobody's perfect ...

... czyli o braku perfekcji w czasach GLOBALNEJ DOSKONAŁOŚCI.

Kupując produkty ekologiczne powinniśmy pozbyć się oczekiwań dotyczących ich doskonałego wyglądu. Producenci żywności (ci produkujący żywność na skalę przemysłową) przyzwyczaili nas, że wszystko jest duże, dorodne i ma jednakowy kształt. Tymczasem produkty eko mają prawo, a nawet POWINNY różnić się wielkością, mieć "niemodelowy" kształt, a nawet posiadać (o zgrozo!) oznaki nadgryzienia np. przez ślimaka. Bo to niezawodny znak, że NIE BYŁY PRYSKANE.
Jeśli kapusta ma kilka dziurek na liściach, to niezbity dowód, że ślimakowi (czy gąsiennicy) SMAKOWAŁO! I o to chodzi. Skoro smakowało ślimakowi – nam na pewno też będzie smakować.

Przypominam sobie taki epizod z przeszłości. Pojechałam ze znajomymi z Niemiec na rynek w Szczecinie. Ku mojemu szczeremu zdumieniu wybierali NAJBRZYDSZE jabłka, malutkie marchewki (obowiązkowo niemyte!) i takie same (brudne) jajka.

Cieszyli się jak dzieci, że wędlina z małej masarni kupiona na ryneczku ZIELENIEJE po trzech dniach, nawet przechowywana w lodówce. Bo to oznaczało, że jest bez konserwantów.

Zachęcam więc do zmiany w myśleniu i do pokochania (a przynajmniej akceptacji) NIEDOSKONAŁOŚCI 



Doskonale niedoskonałe ekologiczne kalarepki 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Dlaczego tyjemy?

A dlaczego w ogóle JEMY? Jemy po to, żeby dostarczyć organizmowi energii niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania. No właśnie. Jedzenie jest sposobem na uzupełnienie niedoboru energii. Nie jedynym zresztą. Niedobory energetyczne uzupełniamy na różne sposoby – także poprzez przebywanie na świeżym powietrzu (zwłaszcza nad wodą, która wg praktyków feng shui uznawana jest za najpotężniejsze źródło energii), światło słoneczne, ciepło, ruch, różne metody relaksacyjne (takie jak medytacja), czy dostarczanie sobie POZYTYWNYCH wrażeń, które również ładują nas energetycznie … Zauważcie, że jak jesteśmy zakochani – chudniemy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Energia miłości, najbardziej potężna ze wszystkich, ładuje nas w takim stopniu, że nie musimy dużo jeść, żeby dobrze funkcjonować.

Ale wróćmy do pytania DLACZEGO TYJEMY?
Między innymi dlatego, że dzisiejsze przetworzone pożywienie (śmieci) nie dostarcza nam WYSTARCZAJĄCEJ ilości energii. Żeby mieć energię, musimy go zjeść po prostu WIĘCEJ. A efekt – wiadomo. Otyłe społeczeństwo. 
Żywność ekologiczna dostarcza nam zdecydowanie więcej energii, niż ta produkowana przemysłowo. Odżywiając się ekologicznie - jemy po prostu mniej. Nie jest to tylko moje osobiste doświadczenie, wiele osób, które "przeszły na eko", po kilku miesiącach takiego odżywiania stwierdza spadek wagi ... (również dlatego, że żywność ekologiczna pozbawiona jest toksyn, które odkładają się w jelicie grubym w postaci złogów).

Drugim ważnym czynnikiem jest elektrosmog (komputery, telefony komórkowe, sieci bezprzewodowe). On również drenuje nas energetycznie, dlatego częściej musimy uzupełniać niedobory, czyli JEŚĆ.

Trzecią ważną przyczyną jest ODWODNIENIE i mylenie uczucia głodu z uczuciem pragnienia(!). Większość z nas jest odwodniona. Długotrwałe przebywanie w zamkniętych, często klimatyzowanych pomieszczeniach, suche powietrze w mieszkaniach (szczególnie w blokach), a także duża ilości soli i cukru w pożywieniu sprawiają, że powinniśmy pić przynajmniej 2-3 litry wody dziennie. Najlepiej filtrowanej lub uzdatnionej*, z dodatkiem pół łyżeczki soli himalajskiej (minerały!).
Raczej niewskazana jest woda mineralna lub sztucznie mineralizowana (!) z PLASTIKOWYCH butelek. Ze względu na bisfenol A zawarty w plastiku, toksyczny i rakotwórczy, który przenika do wody! Taka woda nie ma ze zdrowiem NIC wspólnego.

Jak już wspominałam – większość z nas myli uczucie GŁODU z uczuciem PRAGNIENIA! Wydaje nam się, że jesteśmy głodni, podczas gdy tak naprawdę jesteśmy spragnieni i wypicie PÓŁ SZKLANKI WODY mogłoby bardzo skutecznie zniwelować uczucie „głodu”. My tymczasem nawykowo sięgamy – po BATONIK!

Czwartym czynnikiem jest STRES. Który również pozbawia nas energii i bezlitośnie "ciągnie w dół". I który notorycznie „zajadamy”.
Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach techniki relaksacyjne (w tym najprostsza na świecie, czyli zwykły SPACER!) to taki sam OBOWIĄZKOWY punkt w naszym harmonogramie dnia, jak mycie zębów.


Nie będę szczególnie odkrywcza pisząc, że istnieją trzy, a właściwie cztery główne sposoby na szczupłą sylwetkę – odpowiednia (czytaj: nieprzetworzona) dieta zamiast śmieciowego jedzenia; dodający energii ruch na świeżym powietrzu jako czynnik redukujący skutki elektrosmogu, picie dużej ilości wody CODZIENNIE oraz stres zredukowany do niezbędnego minimum …

Dodam też, że stosowanie tylko jednego z wyżej opisanych remediów nie zadziała – dopiero wszystkie cztery stosowane równocześnie (i regularnie!) przyniosą pożądane efekty. Trzeba się po prostu ZA SIEBIE WZIĄĆ!

* Jeśli chodzi o filtry do wody, to najlepsze są te podzlewowe, działające na zasadzie odwróconej osmozy. Są jednak prostsze metoda uzdatniania wody. Doskonała jest np. ProBioCeramika z Emami (Efektywnymi Mikroorganizmami). Do elektrycznego albo zwykłego czajnika wkładamy 4-5 koralików i mamy uzdatnioną, „żywą” wodę. Koraliki trzymamy NA STAŁE w czajniku. Po roku wyjmujemy, płuczemy pod bieżącą wodą i wkładamy ponownie do czajnika. Te kilka koralików może nam służyć przez wiele lat! 

Dekalog szczęśliwego życia


1. Porzuć postawę roszczeniową – to warunek szczęśliwego życia. Im mniej oczekiwań, tym lepiej. Że niby jesteś tego warta? Ależ skąd. Tak ci się tylko wydaje (innym zresztą też).
Zamiast tego spróbuj trenować się we wdzięczności. Mistrzowie medytacji twierdzą, że odczuwanie wdzięczności świadczy o wysokim poziomie rozwoju duchowego ... Przyznaj sama, coś w tym jest.
2. Rozejrzyj się dookoła – zaangażuj społecznie, sprawdź, w jaki sposób możesz wykorzystać swoje talenty dla dobra innych. Altruiści są szczęśliwsi!* 
* Niepoparte ŻADNYMI badaniami ;)
3. Zacznij się ruszać. Koniecznie na świeżym powietrzu. Zacznij biegać, albo spacerować. Uprawiać jogę, działkę rodziców, robić pajacyki na balkonie. Cokolwiek. Uważaj tylko, żeby się od sportu nie UZALEŻNIĆ. Wbrew pozorom sport również uzależnia. A liczba uzależnionych (na całym świecie, w tym także w Polsce) ROŚNIE. Za to tzw. ŚWIEŻE POWIETRZE nie uzależnia i ma w dzisiejszych czasach kluczowe znaczenie. Zwłaszcza dla tych, którzy pracują przy biurku, w zamkniętych pomieszczeniach. Czyli dla większości.
Ruch na świeżym powietrzu to NAJLEPSZE ANTIDOTUM na panujący powszechnie ELEKTROSMOG. Jak również na wszystkie batoniki, które zjadasz przed komputerem w ramach drugiego śniadania, obiadu i podwieczorku. 
4. Zmień dietę – zacznij się zdrowo (czyt. świadomie) odżywiać ... To najbardziej oczywisty punkt, a jednak NAJTRUDNIEJSZY do zrealizowania.
Nasze nawyki żywieniowe oraz przekonanie, że żywność w Polsce JEST ZDROWA, sprawiają, że nadal chodzimy do dyskontów i kupujemy przetworzone śmieci. Czas obalić mity – żywność w Polsce NIE JEST ZDROWA. Jest tak samo przetworzona, jak w Niemczech czy w USA.

Dlatego staraj się jeść jak najwięcej NIEPRZETWORZONYCH* produktów. 70% Twojej diety powinny stanowić warzywa i owoce (również w postaci soków), najlepiej eko, resztę mogą stanowić tzw. błędy żywieniowe ;)
Jednak z kilku rzeczy MUSISZ całkowicie zrezygnować: z kukurydzy (GMO), soi (GMO), pszenicy (i tych wszystkich białych bułeczek, drożdżówek, pasty, pizzy – GMO!), tłuszczów trans (i wszystkiego, co je zawiera, np. margaryny!), wędlin i … rafinowanego cukru. 

* NIEPRZETWORZONE to wcale nie znaczy, że wszystko masz jeść surowe. Możesz jak najbardziej: gotować, piec, marynować, kisić, wyciskać i dusić. Ale mają to być produkty "prosto z pola", takie jak natura dała, a nie w formie: puszek, mrożonek, przemysłowych przetworów w słoikach (marynat, dżemów, itd.), czy przemysłowych soków, które koło PRAWDZIWYCH soków (tłoczonych na zimno i krótko pasteryzowanych) nawet nie stały ...
5. Zredukuj stres. To kolejny bardzo ważny punkt. Medytuj albo relaksuj się w wannie. Takie sprytne dwa w jednym (relaks + ruch na świeżym powietrzu) to zwykły SPACER. Przynajmniej PÓŁGODZINNY. No i śpij 7 godzin (wbrew pozorom wcale nie 8!). 
6. Kup odpromiennik na komórkę. Przestań godzinami rozmawiać przez telefon komórkowy, siedzieć przed monitorem komputera … Zamiast tego wyjdź na dwór. Spotykaj się z przyjaciółmi W REALU. Zagraj z nimi w grę planszową ...
7. Zacznij świadomie dbać o planetę. Nie wytwarzaj ton śmieci (co będzie łatwiejsze, kiedy przestaniesz kupować przetworzoną żywność), stosuj przyjazne środowisku środki czystości, ogranicz ilość detergentów – na pewno wyjdzie to na dobre i Tobie (zwłaszcza Twojej skórze i płucom!), a także wszystkim rybom, gadom i płazom zamieszkującym zbiorniki wodne ...

Zadbaj też o swoje bezpośrednie otoczenie, mieszkanie lub pokój. Nasza podświadomość rejestruje ok. 500 „impulsów wrażeniowych” na sekundę (good feng shui, yeah!). Czyli w niefajnym otoczeniu bombarduje Cię 500 niefajnych wrażeń. Na sekundę. A w przyjaznym, „miłym dla oka” – jest dokładnie odwrotnie. Daje do myślenia, prawda? Zadbaj o dobre wrażenia. To właśnie suma tych dobrych wrażeń kształtuje Twój nastrój.
8. Radość to podstawa. Rób rzeczy, które sprawiają Ci radość. A najlepiej takie, które sprawiają radość i Tobie, i INNYM. Czyli znowu dwa w jednym ;)
9. Przestań się odchudzać – zaakceptuj siebie. Zresztą i tak wszystkie diety są … po prostu NIESKUTECZNE. Przynoszą pożądany efekt tylko wtedy, kiedy się JEST NA DIECIE. A potem już nie. Dlatego zamiast stosowania coraz to nowych diet i wpędzania organizmu w coraz to większy stres, najlepiej po prostu zmień nawyki żywieniowe (punkt 4). Na STAŁE.
10. No i przestań wreszcie ubierać się na czarno. To odbiera energię – poważnie! Kolory energetyzują. Czyli DODAJĄ energii. A czerń ją odbiera. Dlatego zrezygnuj całkowicie z czerni – biel też WYSZCZUPLA!
No i nie wszystko od razu. Po kolei.

wtorek, 9 grudnia 2014

TOP 10 najlepszych eko-prezentów pod choinkę (wybór jak najbardziej subiektywny) …

Jak co roku wychodzę z założenia, że fajne przezenty nie muszą być drogie. Za to zdecydowanie z pomysłem. I - przede wszystkim - dopasowane do obdarowywanej osoby. Takie przezenty "na miarę". A że EKO jest jak najbardziej trendy, Wasi potencjalni "obdarowani" na pewno będą zadowoleni. I tak (od góry, zgodnie z ruchem wskazówek zegara):


1. Dla Niego (zakładając, że jest miłośnikiem gadżetów): Odpromiennik na smartfona ADR Protect 
2. Dla Taty: własnoręcznie zrobiona nalewka z ekologicznej pigwy (a jeśli jeszcze "się robi", zastępczo może być ta z Krakowskiego Kredensu ...)
3.  Dla Przyjaciółki, która lubi słodycze, ale jest na diecie: ekologiczne konfitura agrest z bazylią z Owocowego Domu, niskosłodzona
4. Dla Mamy lub Teściowej: książka „Kuchnia polska bez pszenicy” autorstwa Marty Szloser i Wandy Gąsiorowskiej … naprawdę ciekawa lektura!
5. Dla Przyszłej Mamy: orzechy piorące EKOMAMA
6. Dla Dziecka: bezapelacyjnie książka! i to jaka - oparta na prawdziwych wydarzeniach historia dzielnego psa Baltica, który na krze dopłynął spod Torunia aż na sam środek Bałtyku! Opowiedziana przez Barbarę Gawryluk i przepięknie ilustrowana
7. Dla Kota: ekologiczny zbrylający żwirek Cat's Best EcoPlus. Rewelacja! Można go utylizować w toalecie ... A jeśli jeszcze zamówicie go w KRAKVECIE, dodatkowo zasponsorujecie bezdomniaki!!!
8. Dla Siostry (lubiącej luksus): ekskluzywne mydło MAGNETYT z serii SKARBY ZIEMI kultowej marki BIAŁY JELEŃ. Pachnie obłędnie!  I opalizuje ... 
9. Dla Małego Dziecka: kultowe drewniane puzzle z motywem kaszubskim KASZUBEBE
10. Dla Całej Rodziny: świetne T-shirty z ekologicznej bawełny od ENDO, inne od wszystkich

* Wszystkie prezentowane tu przedmioty nie kosztują więcej, niż 50,- zł. Najdroższy jest ... żwirek dla kota ;)

wtorek, 2 grudnia 2014

Ruch na świeżym powietrzu to absolutna konieczność

... w dzisiejszych czasach. To najprostszy (i darmowy!) detoks od wszechobecnego elektrosmogu!

To naprawdę bardzo, bardzo, baaardzo ważne! Tak samo ważne jak zdrowe odżywianie. Samo zdrowe odżywianie to za mało, dopiero KOMBINACJA odżywiania i przebywania na świeżym powietrzu robi grę. Oczywiście nie mam tu na myśli miejskich wycieczek, tylko obcowanie z naturą (taką jak na załączonym obrazku) ...



Cukier wcale nie krzepi (tylko uzależnia!)

Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, że cukier uzależnia. Tak samo jak alkohol i narkotyki. I rujnuje zdrowie w podobny sposób.

Niby to wiemy, a jednak cały czas, bezustannie, jemy słodycze. I karmimy nimi dzieci ... Które już od małego stają się (dzięki nam!) nałogowcami. Żeby się o tym przekonać - spróbujcie odmówić swoim dzieciom słodyczy przez kilka dni. Naprawdę zróbcie taki eksperyment - efekty będą wstrząsające.

Fakt, trzeba nie lada konsekwencji i samozaparcia, żeby dzieciom nie dawać słodyczy. Żeby gotować kompoty albo dawać do picia zwykłą wodę zamiast soczków z kartonika (1-2 szklanki cukru w kartonie!!!), napojów gazowanych lub napojów typu KUBUŚ (samo zdrowie prosto z Chin!).


Kiedy my byliśmy dziećmi, słodycze były towarem deficytowym. Opakowane w szaro-bure opakowania nie kusiły ze sklepowych półek. W domach piekło się ciasta, jadło się owoce. Oczywiście sezonowe, bo cytrusy czy banany rzucali do sklepów tylko na Święta Bożego Narodzenia. Mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo! Nie byliśmy uzależnieni od cukru, a co za tym idzie - mieliśmy większą odporność i - nie byliśmy alergikami. (Zauważcie, że alergie pojawiły się w Polsce w latach 80-tych ...). Ale to już przeszłość. Teraźniejszość - to masowe nadużywanie cukru. I otyłe społeczeństwo.

Jak się bronić? Można zastosować 3 proste tricki, żeby ograniczyć ilość cukru w diecie naszych pociech:

1) Nie brać dzieci na zakupy, zwłaszcza te spożywcze (wtedy nie widzą tych wszystkich batoników, czekoladek i wafelków i nie proszą o nie!)

2) Nie trzymać w domu słodyczy. ŻADNYCH! Jedynie owoce (również suszone, ale trzeba uważać na te siarkowane), soki (naturalne) oraz cukier w cukiernicy (oczywiście nierafinowany).

3) Raz na tydzień, najlepiej w weekend zrobić dzieciom (i sobie) dyspensę - zjeść ciasto, najlepiej domowe, wspólnie upieczone, ze zdrowych składników (masło zamiast margaryny, pełnoziarnista mąka, ekologiczny proszek do pieczenia bez fosforanów, itp itd)

PS. Mnie udało się w ten sposób wychować moje dwie córki. Do drugiego roku życia praktycznie nie znały słodyczy. Potem jadły je okazjonalnie, właśnie raz - dwa razy w tygodniu.


Efekt? Między innymi zdrowe zęby (bez jednej plomby!) do 20-go roku życia!
Czy ktoś jeszcze w dzisiejszych czasach może pochwalić się takim osiągnięciem?




Maska z alg, czyli dlaczego warto robić kosmetyki samemu ...

Jeśli jeszcze nie robisz swoich kosmetyków SAMA (a ciągle używasz kremu typu LOREALPARI), to po prostu nie jesteś „in”.

Coś w tym jest, że prawdziwy renesans przeżywa maseczka z PRAWDZIWEGO ogórka (najskuteczniejsza, gdy jest to ogórek EKOLOGICZNY …), a także inne naturalne kosmetyki - robione własnoręcznie w domowym zaciszu, tzw. "gospodarskim sposobem". Bardzo słusznie! To, co oferuje nam przemysł kosmetyczny, coraz więcej kosztuje i coraz mniej pomaga. A nie owijając w bawełnę i nazywając rzeczy po imieniu - coraz bardziej szkodzi! Uczula, zakleja pory (wbrew zapewnieniom!) i w efekcie NISZCZY naszą skórę.

Najbardziej skuteczne są kosmetyki jedno- albo kilkuskładnikowe, bez konserwantów, parabenów, parafiny, sls, soli aluminium czy pochodnych benzolu (!!!), z krótką datą ważności. A takich w drogerii NIE ZNAJDZIESZ, próżny trud … No chyba że w drogeriach „alternatywnych” (Mydlarnia u Franciszka, Organique), czy sklepach ze zdrową żywnością lub zielarskich (nasz zacny polski FITOMED).

Tak naprawdę NIE POTRZEBUJEMY zbyt wielu kosmetyków! Nasza skóra CIERPI od nadmiaru specyfików … Wystarczy DOBRA BAZA. Produkty najwyższej jakości.


Ja używam:
1) dobrego mydła do twarzy i do ciała (przedtem Aleppo, teraz zielonego probiotycznego),
2) naturalnego kryształu AŁUNU jako dezodorantu (Boże uchowaj przed antyperspirantami!),
3) wody różanej (doskonały tonik, skóra jest po nim o 30% bardziej nawilżona),
4) masła shea,
5) oleju arganowego (spożywczego, jest lepszy jakościowo),
6) maści ochronnej z witaminą A (tylko w zimie! stosowanie tej maści w lecie może poskutkować przebarwieniami), takiej zwykłej, aptecznej,
7) pasty do zębów BEZ FLUORU (np. nasza polska Ziaja, albo trochę bardziej ekskluzywna TOŁPA)
8) glinki zielonej jako maski,
9) a ostatnio także ALG MIKROORGANICZNYCH (również jako maski).

I właśnie o tych algach chciałam trochę więcej napisać. Bo są bosskie! Dają skórze olbrzymi zastrzyk makro i mikroelementów (czyli odżywiają), regulują PH, nawilżają, koją, a ProBioPuder dodatkowo wiąże wszystkie toksyny i niepożądaną florę bakteryjną.

W skład tego specyfiku wchodzą algi islandzkie i ProBioPuder. DWA składniki. Żeby zrobić maseczkę – dodajemy wody (najlepiej tej „żywej”) lub – uwaga – jogurtu naturalnego! On neutralizuje zapach. Bo algi, jak to algi, wiadomo 
 W równej proporcji – czyli np. łyżeczka alg (proszku) i łyżeczka jogurtu. Taką maskę trzymamy na twarzy 10 min (a 15 min w przypadku użycia wody). Spłukujemy. Maseczka jest przeznaczona do każdego typu cery. Obowiązkowa raz w tygodniu. (Paczuszka starcza na 5-6 zabiegów).

Spróbujcie koniecznie! Ja już jestem uzależniona ...

Algi mikroorganiczne możecie kupić w wielu sklepach internetowych, ja zawsze kupuję na www.toczygroszek.pl



Czarne złoto, czyli melasa z trzciny cukrowej

Melasa, w przeciwieństwie do cukru (o którego szkodliwym działaniu nie trzeba nikogo przekonywać), jest produktem bardzo wartościowym.

Bogata w wapń i żelazo – jedna mała łyżeczka melasy zawiera tyle wapnia, co szklanka PRAWDZIWEGO mleka i tyle żelaza, co 9 jaj! Oprócz tego melasa zawiera magnez, potas, cynk, miedź oraz witaminy z grupy B (nieoceniona jako zamiennik cukru w profilaktyce nowotworowej!).

Melasa jest też ZNACZNIE MNIEJ KALORYCZNA, niż cukier czy miód! Dla przykładu 100 g cukru to ok 350-450 kcal, a 100 g melasy to "tylko" ok. 270 kcal. Już chociażby z tego względu naprawdę warto się przestawić!

Jest jednak jedno małe „ale”. Melasa z trzciny cukrowej, oprócz swojej płynnej, „smolistej” konsystencji, ma charakterystyczny smak … Bardzo zbliżony do lukrecji. Jeśli więc jesteście fanami lukrecji, będziecie zachwyceni. A jeśli nie … cóż, trzeba szukać dalej.



Mikrofali mówię stanowcze NIE!

Nie będę Was zanudzać informacjami technicznymi ... Opowiem natomiast o dwóch arcyciekawych eksperymentach z udziałem kuchenki mikrofalowej. Jeden możecie nawet wykonać sami w domu (jeśli oczywiście macie mikrofalę!).

EKSPERYMENT NR 1:
Kilka lat temu w Wielkiej Brytanii przetestowano 100 kotów. Przez tydzień dostawały do jedzenia tylko mokrą karmę podgrzaną w mikrofali. ANI JEDEN KOT nie zjadł tej karmy. Nawet siódmego dnia eksperymentu! Koty wolały dosłownie UMRZEĆ Z GŁODU, niż zjeść karmę podgrzaną w mikrofalówce ... Przyznacie, że to daje do myślenia!

EKSPERYMENT NR 2 (ten do wykonania w domu):
Dwie rośliny doniczkowe (tego samego gatunku) kupione w tym samym miejscu i tym samym czasie podlewano codziennie przez kilka dni. Jedną - zwykłą wodą z kranu, a drugą wodą podgrzaną w mikrofali, a następnie schłodzoną. Druga roślina po kilku dniach PADŁA. Nie dało się jej już odratować ...
 
Podobno rośliny padają po 3-7 dniach takiego podlewania "mikrofalową" wodą. O czym to świadczy??
 

Mikrofala niszczy WSZYSTKIE wartości w pożywieniu. O naszym zdrowiu nie wspominając. Howgh!

ps. Dlatego nie bądźcie leniwi! Naprawdę warto poświęcić te pół godziny dziennie, żeby ugotować NORMALNY posiłek.

Warzywa z bazarku - mity i gorzka prawda ...

Czas obalić mity – żywność w Polsce NIE JEST ZDROWA. Jest tak samo przetworzona, jak w Niemczech czy w USA. Rolnicy tak samo używają nawozów sztucznych, pestycydów i środków grzybobójczych. W dużych ilościach. 

W dodatku kupują HYBRYDOWE nasiona (czyli modyfikowane) ... To dlatego na bazarkach kupujemy pomidory (także te KRAJOWE!) jednakowej wielkości, o idealnym wyglądzie, intensywnym kolorze, bez jednej plamki. Ale też - coraz bardziej bez smaku ...

Na kultowej Hali Targowej w Gdyni jest kilkadziesiąt stoisk z warzywami - z tego tylko 4 z nich oferują warzywa i owoce z tzw. PRODUKCJI WŁASNEJ. Reszta to GIEŁDA ... Ale kto o tym wie?


No właśnie. Świadomość. Tej nam jeszcze zdecydowanie brakuje!



Sól himalajska - jedyna słuszna sól!

Dzisiaj będzie o soli. Dla tych, którzy jeszcze kupują sól morską mamy złą wiadomość. Sól morska jest passé (Fukushima), naprawdę wyrzućcie ją do kosza!

Zdecydowanie najlepsza jest różowa sól himalajska, dostępna prawie we wszystkich sklepach ze zdrową żywnością. Jest najzdrowszą i najczystszą solą dostępną na ziemi. Zapytacie zapewne, co ze zwykłą solą ze sklepu ... Zwykła sól ze sklepu to CHLOREK SODU. Z naturalną solą (krystaliczną lub kamienną) nie ma NIC wspólnego. Podczas gdy chlorek sodu składa się tylko z dwóch pierwiastków (zgadnijcie jakich), sól krystaliczna zawiera ich aż 84! Jest różnica, prawda?



A pies … TO PIES?

Dziś poruszę temat TABU. I pewnie pomyślicie, że już mi kompletnie odbiło. Dziś będzie bowiem o zdrowym odżywianiu … psa. Czworonożnego członka rodziny znaczy się.

Zacznijmy od pytania: czy gdyby pies mógł SAM wybrać pomiędzy miską suchej karmy, a gotowanym makaronem/ryżem/kaszą z mięsem i marchewką, wybrałby … SUCHE?
Wiadomo, że nie. Pies nie jest głupi. Niestety nie ma wyboru – jest całkowicie zależny od nas. A my przeważnie wybieramy drogę na skróty i karmimy go SUCHYM. Bo naoglądaliśmy się reklam w telewizji, albo zwyczajnie nie chce nam się gotować dla psa.

Wielka szkoda, bo to naprawdę niewiele zachodu (my gotujemy zawsze duży gar na dwa dni), no i - wbrew pozorom - oszczędność. Suche karmy, zwłaszcza te lepsze, nie są przecież tanie. A te gorsze, no cóż, składają się głównie z otrąb, najtańszego tłuszczu i … popiołu (to te osławione minerały)!*

Przy czym cena tych LEPSZYCH rodzajów karmy uzasadniona jest zapewne głównie kosztami reklamy, bo nie jakością składników. Czy chcecie wierzyć, czy nie, suche karmy dla psów produkuje się głównie z głęboko mrożonych odpadów (w zasadzie ochłapów) z południowoamerykańskich rzeźni. Chcielibyście jeść coś takiego przez całe życie, dzień w dzień? Niby pies to nie człowiek, ale też, w końcu, istota czująca …

Oczywiście trzeba wiedzieć CO i JAK gotować dla psa. Bo „gotowane” też musi być odpowiednio zbilansowane. My skorzystaliśmy w tej kwestii z porad Pani Dr Doroty Sumińskiej zawartych w poradniku SZCZĘŚLIWY PIES. Super książka.

*Tu chciałabym zaapelować do wszystkich, którzy chcą raz na jakiś czas wspomóc karmą lokalne schronisko – nie kupujcie tej najtańszej (zwłaszcza tej na „P …”)! Psy w schronisku, zwłaszcza w zimie, potrzebują naprawdę wartościowego jedzenia. Lepiej już podarować makaron czy ryż, albo mniejszy worek LEPSZEJ karmy.




Suplementy diety – czy naprawdę działają?

Spirulina, sok z owoców noni, chlorella, jagody goji - zastanawialiście się czasem, dlaczego suplementy diety, nawet te mocno reklamowane, zachwalane i „wszechstronnie przebadane” NIE DZIAŁAJĄ? Bo nie działają, prawda?

Odpowiedź jest prosta – nie działają, bo się NIE WCHŁANIAJĄ. W dzisiejszych czasach większość ludzi już po 30-tym, a nawet po 20-tym roku życia ma jelita tak pełne złogów (wynik śmieciowego jedzenia), że wszystkie te cenne substancje nie są w stanie przeniknąć do krwioobiegu w ilości mogącej spowodować jakiekolwiek zmiany na lepsze… I tak – kupujemy różne cudowne preparaty, nierzadko wydając fortunę, i jesteśmy tak samo niezdrowi i bez energii, jak byliśmy.

Ostatnio w mojej ukochanej trójeczce wypowiadał się specjalista od diet, że przy odpowiednim, PEŁNOWARTOŚCIOWYM odżywianiu, jakiekolwiek suplementy diety W OGÓLE NIE SĄ POTRZEBNE. I ja się z tym absolutnie zgadzam. Sama nie stosuję ŻADNYCH SUPLEMENTÓW. Od lat. Oczyściłam jelito i wątrobę (nie raz!), zdecydowanie ograniczyłam cukier, jem nieprzetworzone, a odpowiednią dawkę ruchu (na świeżym powietrzu!) zapewnia mi codziennie PIES ;)

Dlatego warto zacząć od porządnego detoksu! (Może niekoniecznie jesienią, wiosna jest znacznie korzystniejszą porą na oczyszczanie organizmu.) A potem – z większą świadomością podejść do tematu odżywiania. No i może … pójść do schroniska po psa ;)



Jak być eko i nie zwariować ...

Pewnie każdy z Was ma swoją odpowiedź na to pytanie, ja jednak chciałabym podzielić się z Wami moimi osobistymi doświadczeniami. Nigdy nie byłam (i pewnie nie będę!) eko-fanatyczką. Ale chciałam zdrowo żyć. A przynajmniej ZDROWIEJ.

Zauważyłam, że jakość żywności pogarsza się z roku na rok. Wędliny, które kiedyś różniły się między sobą smakiem, teraz praktycznie różnią się tylko nazwami …
Krajowe truskawki zaczęły smakować prawie tak samo jak hiszpańskie. Jałowo. Za to wyglądają pięknie. Truskawka kaszubska, która kiedyś była mniejsza i ciemniejsza od tej z centralnej Polski – teraz wygląda tak samo. I … nie smakuje.

Zamiast serów w marketach można kupić wyroby seropodobne.  Są korzystne cenowo, jednak z serem mają niewiele wspólnego – są produkowane z mleka w proszku, skrobi pszennej (GMO!) i tłuszczu roślinnego. Mleko tylko UHT, ogórki kiszone – strach się bać. Jajka od barrrrdzo nieszczęśliwych kur.

Nie chciałam dłużej brać w tym udziału. Nie tylko dlatego, że takie jedzenie człowiekowi po prostu nie służy. Także dlatego, że to nie fair. W stosunku do planety, do tych wszystkich zwierząt hodowlanych i wreszcie do ludzi, którzy produkują żywność w sposób etyczny.
Teraz już nie jem wędlin. Ograniczyłam jedzenie mięsa do dwóch razy w tygodniu, przy czym kupuję je wyłącznie na hali targowej, z małych masarni. Nie kupuję wieprzowiny (świnia się nie poci, więc toksyny, czyli np. antybiotyki, którymi faszerowana jest za życia, kumulują się w mięsie!), ani kurczaków (antybiotyki, hormony!).

Kupuję nieprzetworzone, sezonowe i lokalne produkty. Na śniadanie jem jaglankę, owsiankę lub omlet (z jajek od szczęśliwych kur, które chodzą po podwórku, wiedzą, co to światło słoneczne i znoszą JEDNO jajko dziennie; albo i nie). Wolę zjeść mniej, a lepszej jakości. Gotuję zupy i kompoty, pijemy kranówę ;) Nie kupuję wody mineralnej (albo sztucznie mineralizowanej) w plastikowych butelkach.

A propos – wiedzieliście, że woda w Trójmieście ma doskonałą jakość i MOŻNA ją pić prosto z kranu? Sprawdźcie na: www.sng.com.pl

Piorę raz w tygodniu (w dwuosobowym gospodarstwie domowym to całkowicie wystarczy), od jakiegoś czasu wyłącznie w orzechach piorących.

Do czyszczenia kupuję tylko produkty niemieckiej marki FROSCH. Są powszechnie dostępne, nawet w dużych marketach, no i nie są droższe od innych, kompletnie nieekologicznych produktów chemii gospodarczej. Czasem nawet TAŃSZE. A są: biodegradowalne, nietestowane na zwierzętach (!!!) i nie zawierają szkodliwych (nie tylko dla środowiska, dla ludzi także!) substancji, takich jak: fosforany, borany, formaldehyd, NTA, EDTA, PCW czy związki chlorowcoorganiczne …

Bycie eko w gruncie rzeczy nie jest trudne.